Hm, mogę dodać, że pozostała bielizna, jaką miałam wtedy na sobie też nie miała nic wspólnego z kolorem czerwonym. Tak samo było w trakcie trwania matur, obu egzaminów na prawo jazdy, niezliczonych egzaminów semestralnych w szkole - jakoś nie narzekam na wyniki. Pamiętam za to jak przyjaciółka wyrywała mi z rąk długopis przed egzaminem maturalnym, licząc, że spłynie na nią cała moja wiedza (sic!), hahahaha. Jak widać starczyło nie tylko dla mnie. To był najwyraźniej cud :D W sumie gdyby było na odwrót, zawsze mogłabym zrzucić to na karb braku czerwonych majtasków :D Ale na szczęście ominęła mnie ta rzekoma przyjemność.
Nie krytykuję czyichś poglądów. Wrecz przeciwnie - jeśli kolor bielizny, czy pochodzenie posiadanego długopisu ma komuś dodać pewności siebie czy spokoju ducha - proszę bardzo, nie mam nic przeciwko :) Jestem po prostu zwolenniczką ufania swoim możliwościom i brania na siebie odpowiedzialności za swoje dokonania. Nie uważam, by jakikolwiek przesąd wpływał na nasze życie. Liczy się wiara w niego - bo kiedy zza każdego rogu wypatruje się negatywów, każde potknięcie będzie sprawką kilku stłuczonych kawałków szkła, odbijających realia.
A może właśnie w tym rzecz - nauczyć się stawiać życiu czoła takiemu, jakie jest, bez wiary w konsekwencje uszkodzenia głupiego lusterka. W końcu nawet zarysowane, popękane czy z ukruszonym rogiem - wciąż może zaoferować piękny widok. Wystarczy tylko wiedzieć, w którą stronę spojrzeć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz