środa, 11 czerwca 2014

Każdy ma to, na co się odważy

Tkwię w dziwnym zawieszeniu. Niby są wakacje, niby matury już dawno za mną, ale co z tego skoro nie znam wyników? Stres co prawda opadł, ale ta niepewność mnie dobija. Po rozszerzonej biologii i chemii wyszłam z wysoko podniesioną głową i uśmiechem na twarzy. Byłam z siebie po prostu dumna. W głowie huczało mi: "To jednak nie były zmarnowane trzy lata. Dałaś radę!". Potem, z każdym dniem mój entuzjazm opadał. Aktualnie jest gdzieś grubo poniżej normy. I teraz przychodzi chwila refleksji - czy to tylko głupia panika i brak wiary we własne możliwości, czy może rzeczywiście dałam dupy i póki co jest już po wszystkim, maturo witaj za rok. No cóż... Dopóki nie dotrwam do 27 czerwca, dopóty nie będę wiedzieć. Czuję, że jeszcze dużo alkoholu upłynie zanim dowiem się, czy ten jeden jedyny, wymarzony kierunek studiów - lekarski - będzie w zasięgu moich możliwości.

Pracowałam na to długo, dużo i ciężko, ale czerpałam z tego wysiłku sporo frajdy. Może nie jestem geniuszem, ale też nie jestem wyjątkowo ograniczona intelektualnie. Do tego doszła masa ambicji i najzwyklejszych chęci - to wystarczyło, by taki leń jak ja wziął się do pracy. Jestem wielką zwolenniczką stwierdzenia, iż "Każdy ma to, na co się odważy.". Ja dawno temu postanowiłam zawalczyć o swoje szczęście, mimo wielu przeciwności. Postanowiłam równocześnie walczyć o swoje marzenia i o to, kim chcę być, co chcę robić w życiu. Podjęcie tej decyzji przyszło mi zadziwiająco łatwo... Gorzej było z wcieleniem jej w życie (sic!) :D Ale z racji tego, że o ile kocham słowa i zabawy językiem, o tyle nienawidzę rzucać rzeczonych słów na wiatr - krok po kroku udało mi się dojść do momentu, w którym z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jestem po prostu szczęśliwa. Mimo, iż los nigdy mnie nie oszczędzał. Może właśnie to uczyniło mnie silniejszą, mądrzejszą i nieco bardziej chamską.

Nie zaczęłam od przedstawienia się, bo ten blog, to tylko wymówka. W gruncie rzeczy nie nadaję się do ciągłego czytania, czy choćby poczytywania moich wynurzeń  Nie należę do grona osób, których słucha się z zapartym tchem - jestem raczej tą złą, która mówi ludziom prawdę prosto w oczy, doprowadza do płaczu i sprawia, że mimowolnie podnoszą się z dołków i wszelkich życiowych upadków etc. I nie chodzi tu o formę, a o treść. Bo o to pierwsze nietrudno zadbać, chociaż wymaga sporo serca i pracy. Za to treści, która ma dotrzeć do kogoś, zatrząść światem w posadach - nie da się zawoalować. Dlatego często po odkryciu woalki pozostaje mi sama bezpośredniość - i taka właśnie jestem. Można mnie za to kochać, można nienawidzić, trudno - jakoś z tym żyję. Jestem typem samotnika i pomimo, iż mam grono naprawdę bliskich mi ludzi, których kocham nad życie, to ciężko jest mi sie samej otworzyć. To bynajmniej nie oznacza, że jestem jakaś aspołeczna :D Po prostu cenię sobie to, że ktoś wysilił się, by zdobyć moje zaufanie. Ten blog chciałabym potraktować jako motywację na drodze, do spełnienia marzeń. Bym nie zapominała czego chcę i dlaczego tego chcę. Bym kiedyś mogła wrócić wspomnieniami do tej chwili i przewartościować to, co mną kierowało.

Jeśli ktoś przypadkiem tu zabłądzi - bardzo mi miło, proszę się rozgościć :)  To chyba odpowiedni moment na kilka słów o mojej nieskromnej osobie. Hm, jaki jest okruch magii? Filigranowy, niebieskooki i zakochany w kotach. Jestem w posiadaniu czarnego humoru, dziwnych ambicji i masy piegów. Poza tym jestem bardzo wrażliwa i emocjonalna, ale równocześnie zawsze staram się zachować panowanie nad sobą. Uwielbiam horrory, książki i jedzenie (zwłaszcza to niezdrowe). Kocham poezję, sama też się czasem udzielam w tym temacie. Czasem zdarza mi się kogoś sportretować w ołówku, ale z racji na czas, jaki poświęcam na jedną pracę - nie są to częste wybryki. Chodzę własnymi ścieżkami, jestem trudna i zagadkowa, do czasu, kiedy się mnie nie pozna naprawdę. Poza tym dużo przeklinam, chociaż często powtarzam, że już nie będę. Jest tylko jedna znana mi osoba, przy której nigdy nie odważyłabym się przekląć :D Czego się nie robi z miłości. Boję się porażki, dlatego trudno będzie mi przełknąć fakt, że zawaliłam maturę. Wcale nie dlatego, że za rok czekałaby mnie powtórka z rozrywki. Po prostu nie wytrzymałabym tkwienia tu rok dłużej. Jedyne czego w tym momencie chcę, to pójście dalej, w przyszłość. Otwarcie nowych drzwi i wytrwanie w tym, co pielęgnowałam do tej pory. W tej najważniejszej dla mnie kwestii. Co jeszcze mogę dodać? Wykazuję zbyt silne objawy sklerozy, by prowadzić pamiętnik, dlatego niech ten blog będzie po prostu odzwierciedleniem moich myśli w drodze do bycia (mam wielką nadzieję!) lekarzem.

A żeby nie zostać gołosłowną - piosenka, która towarzyszy mi nieodłącznie odkąd pierwszy raz ją usłyszałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz