wtorek, 17 czerwca 2014

Oddam wszystko, żeby wszystko mieć

Siedzę w ośrodku i czekam na swoją kolej. Średnia wieku w poczekalni to 60+. Babcie rozmawiają na tyle głośno, że jestem zmuszona zarzucić chęć czytania książki i zająć się lustrowaniem powierzchni sufitu, gdy nagle do moich uszu dobiega zabawna konwersacja:

- Bo wiesz, to je tak, że jak my pójdziem do tego szpitala, to oni nam nadają w kroplówkach jakichś ketonali, paracetamolów. I się człowiek od razu lepiej czuje. No to jak go pytajo, to mówi, że w porządku, nic nie boli. A potem sie wraca do domu i od razu z człowieka życie ucieka.

- Ja to Ci powiem, że te wszystkie leki co oni nam dajo, to one so na morfinie! - po chwili dodaje pełnym konsternacji głosem, z miną tak poważną, że zaczęłam się dusić ze śmiechu. - Bo my to już jesteśmy ćpunkami!

Pocieszna sprawa. Z tym, że te babcie naprawdę myślały, że ktoś z nich robi ćpunki :D

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Narasta we mnie lęk. Boję się o to, czego dowiem się za niespełna dwa tygodnie. Boję się, że ten jeden dzień przekreśli moje skrupulatnie układane w głowie plany i marzenia. Że poniosę osobistą porażkę. A ja nienawidzę porażek. Jestem cholerną perfekcjonistką i życiowe zakręty wprawiają mnie w podłe samopoczucie. Może byłoby inaczej, gdybym nie wybierała zawsze najtrudniejszej ścieżki. To nigdy nie rokuje dobrze, a ja i tak za każdym razem zamiast świętego spokoju wybieram wyzwanie.

Na ostatniej wywiadówce pan P. spojrzał mi prosto w oczy i zupełnie poważnie powiedział, że będę dobrym lekarzem. Przepłaczę niezliczoną ilość nocy, ale będę dobrym lekarzem. Bo jestem niesamowicie wrażliwa. Pan P. nigdy wcześniej ani później mnie tak nie zaskoczył.

Teraz ta wrażliwość mnie zabija. Czeka mnie najtrudniejsza decyzja w życiu. I wiem już teraz, że wybiorę bardziej bolesną drogę, bo to jedyny słuszny wybór.

'Chciałbym powiedzieć Ci, opisać cały ból.'


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz