piątek, 20 czerwca 2014

Let me go. I don't wanna be your hero

Mniej więcej wczoraj dotarło do mnie, że za tydzień dostanę świadectwo maturalne. I nie będzie już odwrotu, zmian decyzji. Cóż, postawiłam wszystko na jedną kartę. Pod tym względem jestem bezkompromisowa. Do tej pory czułam przez skórę, że niedługo będę musiała się zmierzyć z efektem swojej trzyletniej pracy. Ale wciąż wydawało mi się, że mam jeszcze tyle czasu... Czuję się jakby rzeczywistość przywaliła mi młotkiem w potylicę :D I chociaż w zamyśle nie chciałam wylewać tu swoich gorzkich żali, to trudno. I tak wszyscy dookoła mają już dość mojego "a co jeżeli poszło mi gorzej niż źle?!", whatever.

Zabawne. Do tej pory nadrabiałam spotkania towarzyskie, seriale, filmy, długie spacery, pisanie, słuchanie ciszy, nadużywanie alkoholu i innych mniej lub bardziej dozwolonych rzeczy, patrzenie w gwiazdy, marzenie, leczenie, nabieranie życiowej odwagi, odzyskiwanie wewnętrznego spokoju etc. I nagle gdzieś w tle tego wszystkiego w głowie zapaliła mi się lampka. Przecież jeszcze chwila i będę musiała zostawić to wszystko za sobą. Albo, co gorsza, zostanę z niczym.

W takich chwilach wychodzi ze mnie panikara. Tak bardzo bym chciała, by tym razem było tak jak zawsze - by to był tylko tydzień niepotrzebnych nerwów, bym w następny piątek otwierała szampana, pakowała torbę i wyjeżdżała na swój osobisty długi weekend nad pewne piękne jezioro. Nie wiem co będzie jeżeli chujowo mi poszło. Nie jestem w stanie przewidzieć, jak długo zajmie mi zbieranie się po takiej porażce. Jestem tylko człowiekiem. Chociaż staram się być najlepsza w tym, czego się podejmuję, czasem moje plany nie pokrywają się z tym, co ma mi do zaoferowania przeznaczenie.

I choć chciałabym uwierzyć, że za parę lat, kiedy już będę trochę większa (bo duża nie będę nigdy), kiedy już będę lekarzem, kiedy to całe zamieszanie wyda mi się śmieszne i bezsensowne... To mimo wszystko nie potrafię usnąć, myśląc o tym, nie mogę zmusić się, żeby coś zjeść, a oczy szklą mi się od łez, gdy spoglądam na K. i myślę, jak to będzie, gdy po tym wszystkim rozpadnę się na miliony kawałków.

I choć chciałabym uwierzyć, to z każdym dniem wierzę coraz mniej.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz