Zabawne. Do tej pory nadrabiałam spotkania towarzyskie, seriale, filmy, długie spacery, pisanie, słuchanie ciszy, nadużywanie alkoholu i innych mniej lub bardziej dozwolonych rzeczy, patrzenie w gwiazdy, marzenie, leczenie, nabieranie życiowej odwagi, odzyskiwanie wewnętrznego spokoju etc. I nagle gdzieś w tle tego wszystkiego w głowie zapaliła mi się lampka. Przecież jeszcze chwila i będę musiała zostawić to wszystko za sobą. Albo, co gorsza, zostanę z niczym.
W takich chwilach wychodzi ze mnie panikara. Tak bardzo bym chciała, by tym razem było tak jak zawsze - by to był tylko tydzień niepotrzebnych nerwów, bym w następny piątek otwierała szampana, pakowała torbę i wyjeżdżała na swój osobisty długi weekend nad pewne piękne jezioro. Nie wiem co będzie jeżeli chujowo mi poszło. Nie jestem w stanie przewidzieć, jak długo zajmie mi zbieranie się po takiej porażce. Jestem tylko człowiekiem. Chociaż staram się być najlepsza w tym, czego się podejmuję, czasem moje plany nie pokrywają się z tym, co ma mi do zaoferowania przeznaczenie.
I choć chciałabym uwierzyć, że za parę lat, kiedy już będę trochę większa (bo duża nie będę nigdy), kiedy już będę lekarzem, kiedy to całe zamieszanie wyda mi się śmieszne i bezsensowne... To mimo wszystko nie potrafię usnąć, myśląc o tym, nie mogę zmusić się, żeby coś zjeść, a oczy szklą mi się od łez, gdy spoglądam na K. i myślę, jak to będzie, gdy po tym wszystkim rozpadnę się na miliony kawałków.
I choć chciałabym uwierzyć, to z każdym dniem wierzę coraz mniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz