Każdego dnia wchodzę na Twoją zupę, by sprawdzić, czy wszystko w porządku. Czasem gdy to robię, czuję się trochę, jakbym z Tobą rozmawiała, choć Ty nie masz teraz na to czasu. Czasem czuję, jakbyś miała do mnie żal, że nie próbuję być obok na siłę. Wiesz, trochę się martwię, taka już jestem, nigdy nie pozbędę się myśli, że wciąż jesteś malutką dziewczynką, która dzwoni do mnie w środku nocy i płacze, żaląc się na całe zło wszechświata do słuchawki. Maleństwem, które trzeba tulić w ramionach, przystając co kilka metrów, bo znów masz łzy w oczach. Widzisz, ja to wszystko pamiętam, mam to wyryte w pamięci. Wszystkie wspólne spacery, moje nagłe "już jestem" i każdą rozmowę, każdy smutek. Nasze piosenki, moje wyrzuty, Twoje rozczarowania mną. Pamiętam swoje beznadziejne pocieszanie Cię.
Gdzie jesteś, kiedy ja potrzebuję chodzić polnymi ścieżkami i rozpadać się co 2 metry?
Ja tak tego nie przeżywam. Przerabiam Twoją historię, ale w zupełnie inny sposób. Nie płaczę wieczorami i nie złoszczę się o to, co nieuniknione. Jasne, czasem jest mi cholernie przykro i najlepszym wyjściem wydaje się zaszycie się w samotności i przeczekanie. Ty wiesz, że ja nie potrafię być słaba za długo. Że im więcej kłód pod nogami, tym szybciej jestem się w stanie z nimi uporać. Cieszę się z drobiazgów o wiele bardziej niż zazwyczaj. Świętuję każdą chwilę tutaj i ciągle chciałabym więcej. Mam w sobie pokłady tęsknoty za tym, czego nawet jeszcze nie doświadczyłam. Kocham, tak jak jeszcze nigdy nie kochałam, inaczej, dojrzalej, jestem tak szczęśliwa, jak jeszcze nigdy nie byłam. Wiem, że pewnie mnie nie rozumiesz, chociaż chciałabym żeby było inaczej. Chciałabym Ci to wszystko wyjaśnić, powiedzieć, ale nie mogę. Jedyna osoba, która musiała wiedzieć, wypowiedziała to za mnie. I wybrzmiało w moich uszach, o jeden raz za dużo. A mimo to chciałabym razem pomilczeć. Bo nie wiem co mogłabym Ci teraz dać od siebie, jakie słowa wyraziłyby to wszystko co od kilku tygodni zbywam słowami: "To jest do przerobienia w cztery oczy. To nie jest rozmowa na sms'y etc.". Układałam to sobie w głowie od dawna, myślałam nad tym bardzo długo, ale ta historia w mojej głowie się kruszy, bo ma zbyt wiele płaszczyzn. Nie da się opowiedzieć wszystkiego na raz.
Cieszę się, że wszystko się ułożyło. Udało Ci się. Jesteś tam gdzie chciałaś być. Jeśli nie ma w tym miejsca dla mnie... Trudno. Dla Ciebie zawsze będzie miejsce w moim sercu. Nawet jeżeli nie będę mogła Ci wszystkiego opowiedzieć.
Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że odżyłam; że udało mi się wreszcie wyjść na prostą i znów poczuć prawdziwe szczęście. Moje szczęście, które pachnie wieczornym powietrzem po deszczu, podczas spaceru; ma słony smak kropel potu na całym ciele; które jest w dotyku ciepłe i delikatne, gdy wspólnie splatamy dłonie i usta. To mi daje siłę, by radzić sobie na co dzień. Chwila melancholii przychodzi zupełnie niespodziewanie, bo przecież mam własną sielankę. Pięknie brzmiąca "noc spadających gwiazd" zawsze wpływa na mnie w taki sposób. Może gdyby wczorajszy wieczór był inny, gdyby nie był samotnym opieraniem policzka o zimną szybę, byłoby łatwiej. Gdyby przeżywać to razem, wspólnie. Z głową na Kocim ramieniu i z myślami, bliskimi Tobie, Chloe, czekając aż znów się pojawisz obok. Dziś miałaś tu być, a jednak wciąż coś jest ważniejsze. Nic nie poradzę, że jestem kiepska w byciu ważną.
A tak brzmiał nasz początek, pamiętasz? Zabawne, że odnajduję tę piosenkę akurat teraz, zupełnie przypadkiem. Zabawne, że to akurat ta piosenka. Może warto się trochę cofnąć, by móc z powrotem wyruszyć do przodu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz