sobota, 12 września 2015

Thinking out loud

Wracam. Po ponad półrocznej przerwie, zostawiając za sobą pierwszy rok studiów i wszystko co z nim związane. Wracam, ale na zupełnie innych zasadach i zupełnie inna. Może dojrzalsza, może pozbawiona większości emocjonalnego ekshibicjonizmu - chcę na nowo odkryć pisanie.

Kiedyś chciałam, by ten blog był dla mnie odskocznią, pamiętnikiem dotyczącym mojego Miasta Marzeń i studiów. Potem zaczęłam to przeplatać swoimi prywatnymi zapiskami, opisami tego, co czuję, jaka jestem. Tylko, że chyba nie tędy droga. Kiedy po raz kolejny siadałam przed komputerem i wylewałam swoje frustracje, nawet nie publikując tego później, przyszło mi do głowy, że za bardzo się przejmuję słowami, tym, że ktoś znajomy może je odkryć, przeczytać, a ja wbrew pozorom jestem bardzo introwertyczna w życiu codziennym. Dlatego postanowiłam, że będę wylewać tu li i wyłącznie rzeczy, których nie wstydziłabym się powiedzieć na co dzień. Rzeczy, którymi mogę się podzielić z przyjaciółmi, ale i takie, które nie uwierałyby mnie nazbyt, gdyby ktoś niepożądany je odkrył.

Bez większego patosu, z bardzo luźnym podejściem do tematyki medycznej (jako, że teraz takich blogów jak mój jest na pęczki), witam na nowo świat wirtualnych frazesów, i z właściwym dla siebie patosem postaram się coś tu dorzucić od siebie.

Co tu ukrywać - dużo się wydarzyło od moich poprzednich postów. Pierwszy rok dawno zaliczony, praktyki wakacyjne odhaczone, jeszcze moment i czeka mnie powrót do uczelnianej rzeczywistości. Chciałabym, żeby ten przyszły rok akademicki był spokojniejszy, żebym ja potrafiła odnaleźć w sobie więcej dystansu i spokoju ducha. Przydałoby się też odrobinę więcej samodyscypliny i lepszej organizacji czasu.

Zapowiada się lżej. Czy ciekawiej... Ciężko stwierdzić. Będzie mi brakowało anatomii, histologii (jakoś na koniec się z nią polubiłam :D) i nagromadzenia pierdyliarda przedmiotów jednocześnie. Zaczniemy za to zajęcia zblokowane - już czuję ten ból porannego wstawania. Z pewnością ma to swoje plusy i minusy, przekonam się na własnej skórze i będę mogła coś więcej na ten temat powiedzieć. Póki co, czuję podobny dreszczyk entuzjazmu, do tego, który towarzyszył mi równo rok temu. Choć wiem, że tamto uczucie już nie wróci w pełnej okazałości.

Póki co rozkoszuję się ostatnimi chwilami wolności i z bólem serca zastanawiam, jak i kiedy nauczę się do testu semestralnego z fizjologii, pierwszego dnia października, i wejścia z biochemii, dzień później. Łudzenie się, że uczyłam się pilnie na zajęcia, jest chyba kiepską opcją w perspektywie zbierania punktów na zaliczenie. Moja uczelnia dba tak bardzo o dobrze wykorzystane resztki czasu WOLNEGO studentów <3

Trudno, nieszczególnie mnie to obchodzi na chwilę obecną. Pogadamy o tym, za dwa tygodnie. Póki co - chwilo, trwaj!

Kończę pozytywnie, zaczynając na nowo:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz